Przez Kair małpa pomyka różowa
Wszak jam tą małpą różową, to ja - to ona
Idę i w łapie kurczowo ściskam ziemniaka
Wtem nagle huk i huk drugi tuż zam ną
"Cóż to, wesele przed Uniwerem?"
Błyski jakieś, kwiatki czerwone nad mgiełką ciekawą
Coś gwiżdżą i krzyczą, i sztachetami machają Araby
Są i ci z Raby, i Sisiego karawanseraju
Zbyt bliscy sobie dziś chyba, bo na odległość pięści
A ja idę do przodu, wbrew rozsądku położniczym wtrętom
Idę całym sobą i z głupia wcinam swego batata
A gaz mam w dupie Egipski
Gaz co w oczy szczypie i jelita ciśnie
Bo jestem taki, że nie myślę zbyt wiele
A gdybym pomyślał "nie tak jak trzeba"
Na końcu, co tu rzec, wyręczy mnie gleba
Wszak jam tą małpą różową, to ja - to ona
Idę i w łapie kurczowo ściskam ziemniaka
Wtem nagle huk i huk drugi tuż zam ną
"Cóż to, wesele przed Uniwerem?"
Błyski jakieś, kwiatki czerwone nad mgiełką ciekawą
Coś gwiżdżą i krzyczą, i sztachetami machają Araby
Są i ci z Raby, i Sisiego karawanseraju
Zbyt bliscy sobie dziś chyba, bo na odległość pięści
A ja idę do przodu, wbrew rozsądku położniczym wtrętom
Idę całym sobą i z głupia wcinam swego batata
A gaz mam w dupie Egipski
Gaz co w oczy szczypie i jelita ciśnie
Bo jestem taki, że nie myślę zbyt wiele
A gdybym pomyślał "nie tak jak trzeba"
Na końcu, co tu rzec, wyręczy mnie gleba
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz