Najserdeczniejsza, najwierniejsza;
zawsze jest mi bliska, w zmiennych godzinach trwania
Czy w smutku, gdy nie różnię się niczym
od taczki bez koła, od słowa bez kontekstu,
od głuchego na koncercie, od niemego w parlamencie,
od buta bez podeszwy, od noża bez rękojeści
Czy w radości, gdy nie umiejąc... śpiewam,
gdy tańczę, kroki plącząc, skaczę w ramiona
ludzi kochanych, lecz nie zawsze znanych,
gdy jaśnieję niby... niby jutrzenka świadomości
Czy też w gniewie, kiedy wzrasta we mnie chwast
kiedy jego tnące ciernie orzą me soczyste serce,
kiedy z jego kwiatu żrący jad mi na mózg kapie,
kiedym w ogniu spłonąć winien,
by plugastwo puścić z dymem
Dłoń swą kładzie na me ramię,
przyjaciółka lżejsza niźli dusza
W każdy pójdzie za mną aventure
krok za krokiem, choć się zdaje...
że to ja, być może, za nią drepczę
w ślady idąc bezszelestne,
choćby droga poprzez lasy wiodła,
poprzez góry i pustkowia,
na wskroś mórz i wołań
wiatrów, pieśni syren, ryku bestii
domu ciszy... huku ulic
i tej dziwnej próżni progu
przez którą ręki podać
nie wolno nikomu
Pije ze mną, jeśli piję
jeśli nie, nie ma żalu
Prymy wiedzie towarzyskie
doskonale czując się na balu,
szyk zadając na bulwarze,
pośród gwaru studenckiego baru,
znaczy się - udziela czaru,
istna dusza towarzystwa,
oś zdarzeń i centrum uwagi;
rzec by można - gwiazda,
naukowa pierwsza tuza,
uwodząca, perwersyjna muza,
blask na oczy masom,
feeria pragnień
wieszczka
świtów, renesansów,
światów nowych,
pomazańców
Nigdy się nie gniewa,
nigdy się nie smuci,
lecz mnie zawsze z bólu
cuci
Pierwsza będzie na mym grobie,
pierwsza była ze mną w łonie,
chociaż wiernie przy mnie czuwa
czasem myślę... ona jest rozwiązła
mimo czego starcza jej każdemu...
anioł, święta, bodhisattwa,
ona...
Choćbym kiedyś z inną znalazł
szczęście, wspólne czucie,
wspólne łoże, wspólny owoc,
będzie spała między nami,
będzie z nami wzlatywała,
lata syte, lata chude przeżywała
będzie matką chrzestną naszych dzieci
będzie wiązać nasze ręce
lub je utnie
cokolwiek, jednak zawsze
z dobrą chęcią
Ona jest poezją,
cieniem moim- zamroczeniem,
męką i rozkoszą zbawienną
Ona jest poezją,
którą w jej objęciach piszę,
niepojętą, mętną rzęką
Ona jest tą chwilą,
którą czytasz, jak nagrobek
martwych pragnąc wskrzesić
Ona patrzy ci przez ramię
i tak strasznie czule się uśmiecha
przyjaciółka, co ją zowią
Samotnością
zawsze jest mi bliska, w zmiennych godzinach trwania
Czy w smutku, gdy nie różnię się niczym
od taczki bez koła, od słowa bez kontekstu,
od głuchego na koncercie, od niemego w parlamencie,
od buta bez podeszwy, od noża bez rękojeści
Czy w radości, gdy nie umiejąc... śpiewam,
gdy tańczę, kroki plącząc, skaczę w ramiona
ludzi kochanych, lecz nie zawsze znanych,
gdy jaśnieję niby... niby jutrzenka świadomości
Czy też w gniewie, kiedy wzrasta we mnie chwast
kiedy jego tnące ciernie orzą me soczyste serce,
kiedy z jego kwiatu żrący jad mi na mózg kapie,
kiedym w ogniu spłonąć winien,
by plugastwo puścić z dymem
Dłoń swą kładzie na me ramię,
przyjaciółka lżejsza niźli dusza
W każdy pójdzie za mną aventure
krok za krokiem, choć się zdaje...
że to ja, być może, za nią drepczę
w ślady idąc bezszelestne,
choćby droga poprzez lasy wiodła,
poprzez góry i pustkowia,
na wskroś mórz i wołań
wiatrów, pieśni syren, ryku bestii
domu ciszy... huku ulic
i tej dziwnej próżni progu
przez którą ręki podać
nie wolno nikomu
Pije ze mną, jeśli piję
jeśli nie, nie ma żalu
Prymy wiedzie towarzyskie
doskonale czując się na balu,
szyk zadając na bulwarze,
pośród gwaru studenckiego baru,
znaczy się - udziela czaru,
istna dusza towarzystwa,
oś zdarzeń i centrum uwagi;
rzec by można - gwiazda,
naukowa pierwsza tuza,
uwodząca, perwersyjna muza,
blask na oczy masom,
feeria pragnień
wieszczka
świtów, renesansów,
światów nowych,
pomazańców
Nigdy się nie gniewa,
nigdy się nie smuci,
lecz mnie zawsze z bólu
cuci
Pierwsza będzie na mym grobie,
pierwsza była ze mną w łonie,
chociaż wiernie przy mnie czuwa
czasem myślę... ona jest rozwiązła
mimo czego starcza jej każdemu...
anioł, święta, bodhisattwa,
ona...
Choćbym kiedyś z inną znalazł
szczęście, wspólne czucie,
wspólne łoże, wspólny owoc,
będzie spała między nami,
będzie z nami wzlatywała,
lata syte, lata chude przeżywała
będzie matką chrzestną naszych dzieci
będzie wiązać nasze ręce
lub je utnie
cokolwiek, jednak zawsze
z dobrą chęcią
Ona jest poezją,
cieniem moim- zamroczeniem,
męką i rozkoszą zbawienną
Ona jest poezją,
którą w jej objęciach piszę,
niepojętą, mętną rzęką
Ona jest tą chwilą,
którą czytasz, jak nagrobek
martwych pragnąc wskrzesić
Ona patrzy ci przez ramię
i tak strasznie czule się uśmiecha
przyjaciółka, co ją zowią
Samotnością
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz