środa, 23 lipca 2014

Przyjaciółka

Najserdeczniejsza, najwierniejsza;
zawsze jest mi bliska, w zmiennych godzinach trwania

Czy w smutku, gdy nie różnię się niczym
od taczki bez koła, od słowa bez kontekstu,
od głuchego na koncercie, od niemego w parlamencie,
od buta bez podeszwy, od noża bez rękojeści

Czy w radości, gdy nie umiejąc... śpiewam,
gdy tańczę, kroki plącząc, skaczę w ramiona
ludzi kochanych, lecz nie zawsze znanych,
gdy jaśnieję niby... niby jutrzenka świadomości

Czy też w gniewie, kiedy wzrasta we mnie chwast
kiedy jego tnące ciernie orzą me soczyste serce,
kiedy z jego kwiatu żrący jad mi na mózg kapie,
kiedym w ogniu spłonąć winien,
                          by plugastwo puścić z dymem 

Dłoń swą kładzie na me ramię,
przyjaciółka lżejsza niźli dusza
W każdy pójdzie za mną aventure
krok za krokiem, choć się zdaje...

że to ja, być może, za nią drepczę
w ślady idąc bezszelestne,
choćby droga poprzez lasy wiodła,
poprzez góry i pustkowia,
na wskroś mórz i wołań
wiatrów, pieśni syren, ryku bestii

domu ciszy... huku ulic
i tej dziwnej próżni progu
przez którą ręki podać
nie wolno nikomu  

Pije ze mną, jeśli piję
jeśli nie, nie ma żalu
Prymy wiedzie towarzyskie
doskonale czując się na balu,
szyk zadając na bulwarze,
pośród gwaru studenckiego baru,
znaczy się - udziela czaru,
istna dusza towarzystwa,
oś zdarzeń i centrum uwagi;
rzec by można - gwiazda,
naukowa pierwsza tuza,
uwodząca, perwersyjna muza,
blask na oczy masom,
feeria pragnień

wieszczka

świtów, renesansów,
światów nowych,
pomazańców

Nigdy się nie gniewa,
nigdy się nie smuci,
lecz mnie zawsze z bólu
cuci

Pierwsza będzie na mym grobie,
pierwsza była ze mną w łonie,
chociaż wiernie przy mnie czuwa
czasem myślę... ona jest rozwiązła
mimo czego starcza jej każdemu...
anioł, święta, bodhisattwa,
ona...

Choćbym kiedyś z inną znalazł
szczęście, wspólne czucie,
wspólne łoże, wspólny owoc,
będzie spała między nami,
będzie z nami wzlatywała,
lata syte, lata chude przeżywała
będzie matką chrzestną naszych dzieci
będzie wiązać nasze ręce
lub je utnie
cokolwiek, jednak zawsze
z dobrą chęcią

Ona jest poezją,
cieniem moim- zamroczeniem,
męką i rozkoszą zbawienną

Ona jest poezją,
którą w jej objęciach piszę,
niepojętą, mętną rzęką

Ona jest tą chwilą,
którą czytasz, jak nagrobek
martwych pragnąc wskrzesić

Ona patrzy ci przez ramię
i tak strasznie czule się uśmiecha
przyjaciółka, co ją zowią

Samotnością

niedziela, 20 lipca 2014

Deceptive chant of illusory creation

Upon a thunder,
sunken in lamp-light's dusty glow,
I bethink myself
to what put my mind at quite unease;
loneliness it may be
or is there something, something darker to it?

Upon a tuft of shadows
that just budged - swear it did -
I reflect prudently
not to wake the silence accidently,
for its stillness is exterior
of the storm that rendered me inferior
Upon a thought,
wandering into lands uknown,
on it could I frown
on another common night - perhaps -
that'd be likely to elapse
but to-night sunders me apart

Upon the heart
of darkness which I cradle
deep inside, it warbles
not of joy, not of childish terror
but of unaware exposure
to my mind sickly twists' disclosure

Upon my word,
uttered like a prayer mutely
in a chapel forlorn absolutely:
"Be there someone by the Duce?"
There it echoed, empty curse
and the void - its mother - it embraced

Upon the poem
which draws to an end
I had found myself beguiled and rent
For the thunder struck again
Lighting gnarled hands
which bore darkness
       and wrote darkness
           on a paper's skullwhite face